Tak z wczoraj, tak na szybko, w sumie zgrane tylko, ale no kozaczki chłopaczki, co tu dużo gadać. Enjoy.
Po nasyceniu oczu, coś dla uszu.
Tak z wczoraj, tak na szybko, w sumie zgrane tylko, ale no kozaczki chłopaczki, co tu dużo gadać. Enjoy.
Po nasyceniu oczu, coś dla uszu.
Korzystając z tego, że i tak chciałem pokazać focie ZDZIŚ, to korzystając z okazji, że jestem przy głosie, chciałbym powiedzieć, że rezygnuję z bloga na tumblr’rze na rzecz częstszych aktualizacji tego bloga. Dziękuję, enjoy.
Zdjęcia pochodzą z 10kwietnia.
Och bracia moje mili. Dopiero teraz mam trochę luźniejszy dzień i mogę w końcu coś tu napisać. Jeszcze do wczoraj (a dziś mamy 31 marca) łudziłem się, że uda mi się wstawić nowe zdjęcia do galerii jeszcze w lutym 😉 Niestety natłok pracy nie pozwala. Dla tych którzy jednak cierpliwie czekają, muszę powiedzieć, że szykują się pewne zmiany i teraz jak bum-dydy będę miał trochę więcej czasu i wstawię nowe zdjęcia i powiem Wam, że szykuję się do paru nowych projektów. Tym czasem dla tych których oczy są głodne moich zdjęć, wrzucam trochę moich luźnych strzałów. Dla tych o głodnych uszach, też się coś znajdzie:)
Zasiadałem i zasiadałem do tego, żeby opisać wam pewną historię na blogu ale zebrać się nie mogłem.
Jeszcze zanim Wam ją opowiem, powiem, że w międzyczasie chciałem tu napisać tysiąc mniej lub bardziej wartościowych rzeczy, jednak w związku z wieloma zmiennymi na wykresie świata zapomniałem o tym, że miałem tym się z kimś podzielić, albo po prostu zapomniałem bo zapatrzyłem się na psy na ulicy.
W każdym bądź razie czas na zapowiadaną historię!
Otóż ostatnio kiedy szedłem po chleb (jak z resztą co dzień) i mijałem pewien płot, pod którym dzień w dzień w trybie czterozmianowym urzędują panowie menelowie.
Siedzieli dziś wyjątkowo posępnie: Jeden z założonymi rękoma, drugi mocno pochylony do przodu z splecionymi palcami. Nie poświęcałem im zbyt dużej uwagi, gdyż siedzą tam Oni bądź Ich kompani praktycznie cały czas, jednak mimo woli usłyszałem najgłębszą filozoficzną a zarazem najbardziej trafną myśl filozoficzną z ust tego bardziej pochylonego. Powiedział on chrypliwym głosem:
-Te… Marek… Zobacz jaki dysonans… Piwo jest, a pracy nie ma…
-No…
Chciałbym tak zakończyć ten wpis i pozostawić Was z tą głęboką wypowiedzią będącą zaproszeniem do refleksji.
ps. Nowe zdjęcia w galerii zgodnie z obietnicą pojawią się w lutym. Nie jestem w stanie podać kiedy dokładnie, bo dziś robiąc porządek na dysku i w starych płytach odkopałem parę mega klat. Stay tuned
Czołem!
Dawno nic tu nie pisałem, a to nie dla tego, że oddałem się mojemu codziennemu blogowi, tylko z powodu braku czasu.
Tym bardziej głupio mi, że jak już znalazłem chwilę, to będę tu zamieszczał jakieś niewesołe treści. Jak tak dalej pójdzie, mój blog będzie mógł pretendować na emo-blog roku;)
Muszę uprzedzić, że dalsza część tego wpisu jest dość dołująca, więc jeśli ktoś nie chce sobie psuć świątecznego nastroju odradzam dalsze czytanie.
Historia którą chcę opowiedzieć zaczyna się wczoraj, 23grudnia kiedy wracałem autobusem z Sopotu. Ci którzy znają mnie trochę lepiej wiedzą, że jestem kimś w rodzaju troskliwego misia i nie przechodzę obojętnie wobec problemów innych ludzi (czego zaczynam momentami żałować, ale i tak znając życie tego w sobie nie zmienię. Otóż jeszcze w Sopocie wsiadły dwie osoby wyglądające na typowych bezdomnych. Wszystko by było w porządku gdyby nie to, że jeden z tych gości był tak wstawiony, że ledwo stał na nogach, głowa uciekała mu na plecy i ogólnie wyglądał nie za ciekawie. Drugi z Panów był trzeźwy i jak w trakcie podróży się okazało, był ojcem tego drugiego. Samo to mnie mocno kopnęło, jednak gdy ów ojciec się popłakał patrząc na swojego syna, to już w ogóle ścisnęło mi się serce. Może gdyby jechali dalej, nie dręczyłoby mnie to tak bardzo, jednak wysiedli oni razem ze mną na przystanku. Może nie do końca wysiedli tak jak wysiadają normalni ludzie, bo napity jegomość nie chciał się puścić rurek w autobusie których trzymał się kurczowo, żeby nie upaść. Jego ojciec prosił żeby się puścił i próbował go wyprowadzić jednak ten najwyraźniej nie rozumiał. Mimo, że byłem na zewnątrz i chciałem tak jak wszyscy inni olać sprawę, jednak ta cząstka mnie nie pozwoliła mi na to. Wyprowadziłem gościa z autobusu, jego ojciec mi podziękował przez łzy, poszedłem dalej. Doszedłem raptem do rogu, odwróciłem się i zobaczyłem, że facet już leży, a jego ojciec próbuje go podnieść trzymając obie kule w jednej ręce. Wróciłem się, facet się awanturował i groził swojemu ojcu, chciałem go podnieść, jednak zaczął się odgrażać i do mnie. Rzuciłem go na ziemię i używając pewnych zwrotów niecenzuralnych zapytałem go czy nie widzi co robi swojemu tacie. Dodałem też co bym mu zrobił gdybym go znał lepiej. Zamknął się, nie wiem czy dla tego, że zrozumiał, czy nie miał już siły gadać. Podniosłem go, oparłem o przystanek i znów oddaliłem się na róg budynku po to, żeby się odwrócić i sprawdzić jak wygląda sytuacja. Starszy Pan wszedł do cukierni zaraz koło przystanku i kupił tam jakieś ciasta (zapewne k. na święta).
Z kolei dziś rano dowiedziałem się, że zmarł mój dziadek. Akurat dziś, w wigilię w którą zawsze przyjeżdżał do mnie jak byłem mały. Zbieg okoliczności.
Żeby nie kończyć w tak czarnym nastroju powiem tylko dla tych wiernych fanów, że nowych zdjęć mam całą masę, tylko nie mam kiedy ich wybrać i wstawić. Obiecuję na koniec lutego!
Pozdrawiam i do następnego, mam nadzieję weselszego.
Tak więc stało się. Zainteresowanych zapraszam do zaglądania na mój nowy blog codzienny: http://veetay.tumblr.com
Nie znaczy to, że porzucam tego bloga, po prostu będę tu postował inne rzeczy. Dla ludzi leniwych nowe posty z bloga codziennego będą pojawiać się na tym blogu w prawej kolumnie na samej górze.
Poznajcie moje nowe koleżanki.
I Chciałem zakomunikować wszem i w obec, że niebawem odpalam ponownie mojego codziennego bloga! Więcej informacji niebawem! Bądźcie czujni.
Przypomniało mi się, że jak byłem mały, to po wizycie kogoś z rodziny, zawsze biegłem do okna i patrzyłem jak rodzina pakuje się w różnorakie wehikuły i odjeżdża. Też tak mieliście?;)
Niestety teraz to się trochę zmieniło.
ps. Mam nowe hobby. Jazda samochodem z Żabianki na zaspę z laptopem na dachu.
Stała się rzecz niesłychana. W Gdańsku mamy nowe tramwaje. Pierwszy raz mówiąc nowe nie mam na myśli takich którymi już przez 5 lat jeździli Niemcy. Z kolei ja nabyłem laptopa przez co mój dzień roboczy z 18 godzin wydłużył się do 26godzin na dobę.
ps. Na początku Listopada planuję mega uaktualnienia w galerii.