0071
Zasiadałem i zasiadałem do tego, żeby opisać wam pewną historię na blogu ale zebrać się nie mogłem.
Jeszcze zanim Wam ją opowiem, powiem, że w międzyczasie chciałem tu napisać tysiąc mniej lub bardziej wartościowych rzeczy, jednak w związku z wieloma zmiennymi na wykresie świata zapomniałem o tym, że miałem tym się z kimś podzielić, albo po prostu zapomniałem bo zapatrzyłem się na psy na ulicy.
W każdym bądź razie czas na zapowiadaną historię!
Otóż ostatnio kiedy szedłem po chleb (jak z resztą co dzień) i mijałem pewien płot, pod którym dzień w dzień w trybie czterozmianowym urzędują panowie menelowie.
Siedzieli dziś wyjątkowo posępnie: Jeden z założonymi rękoma, drugi mocno pochylony do przodu z splecionymi palcami. Nie poświęcałem im zbyt dużej uwagi, gdyż siedzą tam Oni bądź Ich kompani praktycznie cały czas, jednak mimo woli usłyszałem najgłębszą filozoficzną a zarazem najbardziej trafną myśl filozoficzną z ust tego bardziej pochylonego. Powiedział on chrypliwym głosem:
-Te… Marek… Zobacz jaki dysonans… Piwo jest, a pracy nie ma…
-No…
Chciałbym tak zakończyć ten wpis i pozostawić Was z tą głęboką wypowiedzią będącą zaproszeniem do refleksji.
ps. Nowe zdjęcia w galerii zgodnie z obietnicą pojawią się w lutym. Nie jestem w stanie podać kiedy dokładnie, bo dziś robiąc porządek na dysku i w starych płytach odkopałem parę mega klat. Stay tuned