Jeszcze w maju wykonałem fotografię pewnemu Panu zbierającemu pieniądze pod jednym z osiedlowych sklepów (Zdjęcie zatytułowane „Daj się zaskoczyć” z tej galerii). Wczoraj po bardzo długiej przerwie spotkałem go i umówiłem się z nim, że na następny dzień przyniosę mu odbitkę. Przychodzę dziś zgodnie z umową na wyznaczone miejsce, jednak Pana nie zastałem. Wygląda na to, że tego dnia uprzedzili go cyganie.
Dzisiejszemu dniu- dniu moich urodzin, na kalendarzu zrywanym wiszącym w kuchni towarzyszył cytat:
Miarą istotnego charakteru mężczyzny jest to, co by zrobił, gdyby wiedział, że go w ogóle nie posiada.
George Byron
W związku z tym, że otwierałem swój fan page na facebooku, byłem zmuszony znaleźćjakieś zdjęcia które mógłbym tam opublikować chociażby do ilustracji. Do tego celu wygrzebałem swój album z moimi pierwszymi fotografiami. Album pochodzi z czasów głęboko analogowych kiedy moim największym marzeniem był Zenit TTL, bo mierzył światło przez obiektyw i w ogóle był wow, a o Zenicie 12XP nie śmiałem marzyć, bo miał światłomierz diodowy więc nawet w ciężkich warunkach oświetleniowych można było odczytać wskazania światłomierza. W albumie są zdjęcia ptaszków, kwiatków, ślimaków na chodniku, wschodów i zachodów słońca i innych dziwnych rzeczy. Mimo to stwierdziłem, że nie warto się z nim kryć bo i tak IPN kiedyś wyciągnie coś na każdego;)
Czasem cofnięcie się o parę kroków (zwłaszcza w sposobie myślenia) potrafi zaprowadzić dużo dalej, a napewno w lepsze miejsce, niż ciągłe brnięcie w jednym kierunku.
Jak to powiedział Oliver P. Smith:
„Odwrót? Ja nigdy się nie wycofuję! Nacieram w innym kierunku!”
Ostanie dwa miesiące to dla mnie wielki wir pracy przez co zawsze sprawia, że pisanie czegokolwiek na blogu odkładałem na chwilę wolniejszą lub na taką kiedy bardziej będzie mi się chciało. W efekcie mijały dni, tygodnie miesiące, a ja zapominałem. Jednak dziś muszę podzielić się z Wami historią z mojego wariackiego życia (nieco skrócona, lecz sens zachowany).
Zachodzę do nowo otwartego sklepu mięsnego pod mym domem chcąc zakupić parówki, a że grało radio i leciał Grechuta postanowiłem w wspomnieniach pani z za lady pozostawić więcej niż jedynie fakt, że kupiłem 6 parówek z indyka, więc zagaduję, że wielkim wieszczem był i wspaniałe utwory tworzył, na co Pani mi ripostuje: Panie, daj Pan spokój, muzyka nudziarzy.
Jako nowo namaszczony przedstawiciel nudziarzy, postanowiłem zapytać, przy jakiej muzyce Pani się bawi, na co usłyszałem w odpowiedzi: „Ja tam lubię mydełko FA i ogólnie biesiady”.
Zabrałem parówki, wyszedłem.
Całe ostatnie pięć lat mojego życia mieści się na 60gb dysku twardego, 37 płytach cd, 4 teczkach (dwie A4 i dwie A2) oraz w kartonie po brzegi wypełnionym negatywami. Od jakiegoś roku staram się zapanować nad całością tego i sukcesywnie kataloguje, opisuje, taguje td. jednak koca tego nie widać. Widzę jednak jak bardzo byłem głupi momentami, ale na pocieszenie tego samego tygodnia potrafiłem być genialny.
Fota w rew pozorom powiązana, bo katalogowanie nie dość, że swojego to na dodatek zawiłego życia to kawał dobrej zagadki.
Och bracia moje mili. Dopiero teraz mam trochę luźniejszy dzień i mogę w końcu coś tu napisać. Jeszcze do wczoraj (a dziś mamy 31 marca) łudziłem się, że uda mi się wstawić nowe zdjęcia do galerii jeszcze w lutym 😉 Niestety natłok pracy nie pozwala. Dla tych którzy jednak cierpliwie czekają, muszę powiedzieć, że szykują się pewne zmiany i teraz jak bum-dydy będę miał trochę więcej czasu i wstawię nowe zdjęcia i powiem Wam, że szykuję się do paru nowych projektów. Tym czasem dla tych których oczy są głodne moich zdjęć, wrzucam trochę moich luźnych strzałów. Dla tych o głodnych uszach, też się coś znajdzie:)
Zasiadałem i zasiadałem do tego, żeby opisać wam pewną historię na blogu ale zebrać się nie mogłem.
Jeszcze zanim Wam ją opowiem, powiem, że w międzyczasie chciałem tu napisać tysiąc mniej lub bardziej wartościowych rzeczy, jednak w związku z wieloma zmiennymi na wykresie świata zapomniałem o tym, że miałem tym się z kimś podzielić, albo po prostu zapomniałem bo zapatrzyłem się na psy na ulicy.
W każdym bądź razie czas na zapowiadaną historię!
Otóż ostatnio kiedy szedłem po chleb (jak z resztą co dzień) i mijałem pewien płot, pod którym dzień w dzień w trybie czterozmianowym urzędują panowie menelowie.
Siedzieli dziś wyjątkowo posępnie: Jeden z założonymi rękoma, drugi mocno pochylony do przodu z splecionymi palcami. Nie poświęcałem im zbyt dużej uwagi, gdyż siedzą tam Oni bądź Ich kompani praktycznie cały czas, jednak mimo woli usłyszałem najgłębszą filozoficzną a zarazem najbardziej trafną myśl filozoficzną z ust tego bardziej pochylonego. Powiedział on chrypliwym głosem:
-Te… Marek… Zobacz jaki dysonans… Piwo jest, a pracy nie ma…
-No…
Chciałbym tak zakończyć ten wpis i pozostawić Was z tą głęboką wypowiedzią będącą zaproszeniem do refleksji.
ps. Nowe zdjęcia w galerii zgodnie z obietnicą pojawią się w lutym. Nie jestem w stanie podać kiedy dokładnie, bo dziś robiąc porządek na dysku i w starych płytach odkopałem parę mega klat. Stay tuned
Tak więc stało się. Zainteresowanych zapraszam do zaglądania na mój nowy blog codzienny: http://veetay.tumblr.com
Nie znaczy to, że porzucam tego bloga, po prostu będę tu postował inne rzeczy. Dla ludzi leniwych nowe posty z bloga codziennego będą pojawiać się na tym blogu w prawej kolumnie na samej górze.
Przypomniało mi się, że jak byłem mały, to po wizycie kogoś z rodziny, zawsze biegłem do okna i patrzyłem jak rodzina pakuje się w różnorakie wehikuły i odjeżdża. Też tak mieliście?;)
Niestety teraz to się trochę zmieniło.
ps. Mam nowe hobby. Jazda samochodem z Żabianki na zaspę z laptopem na dachu.